"Legenda o królu Kruków"
(narrator): Dziś wam chcemy opowiedzieć,
O hejnale bowiem wiedzieć,
Rzecz to ważna niesłychanie,
Dziejów Poznania poznanie.
(narrator): Dawno temu na ratuszu,
Chłopiec pełen animuszu,
Towarzyszył ojcu swemu,
Hejnaliście tak znanemu.
(tata): „Bezpieczeństwo zapewnione”-
(narrator):mawiał tata-„Kiedy dłonie,
W trąbki zawory wplecione
Dźwięki dają wymarzone.”
(tata): „Czasy mamy dziś bezpieczne,
Czasy w Poznaniu stateczne,
A więc mogę ze spokojem,
Kiedy siedzimy oboje,
Uczyć grać ciebie cierpliwie,
Co też czynię niewątpliwie.”
(narrator): Bolko imię syna brzmiało,
Chciał, jak ojciec trąbić śmiało,
Był odważny, niestrudzony
I z pewnością uzdolniony.
(narrator): Mama jednak zatroskana:
(mama): „O, istoto ma kochana,
Tak cię kocham mocno, szczerze
I w rozsądek twój wciąż wierzę.
(mama): Wiem, natury nie oszukasz,
Wierzę jednak, że wysłuchasz
Dobrej rady twojej mamy
Zanim się w dyskusję wdamy.
(mama): Zejdź na ziemię, zejdź z tej wieży,
Jest mi trudno w to uwierzyć,
Że obłoki te na niebie,
To najlepsze jest dla ciebie.”
(Bolko): „Tak, rozumiem twe obawy,
Lecz w mych oczach błysk ciekawy.
Opanuję wnet podstawy,
Chcąc nabierać większej wprawy.
(Bolko): Chcę zakasać me rękawy,
Chcę, by żywot mój nudnawy,
Nigdy nie był, ni szarawy.
Chcę, jak ojciec być tak prawy.
(Bolko): Chciałbym również z wysokości,
Móc zaznawać tej radości,
Z obserwowania ludzkości
Oraz natury bujności.
(Bolko): Nie daj mamo się więc prosić,
Chcę nad ziemią się unosić.
Takie prawo jest młodości,
Do poszukiwań radości.
(narrator): Bolek w wieży dnia pewnego,
Kruka znalazł prawdziwego,
Ptak dość smutny był, bo ranny,
Bolko okład mu staranny
W domu zrobił i nakarmił.
(narrator): Także mama Bolka miła,
W głębi duszy się cieszyła,
Że jej syn choć taki młody,
Ratowania zna metody.
(mama): Wiesz mój synku, dumna jestem,
Wykazałeś się dziś gestem.
Ratować kruka pomogę
Oraz wskażę jemu drogę.
(mama): Póki co, opatrzmy ranę
Zaraz obok ciebie stanę.
Weźmy razem się do pracy,
Niestrudzeni poznaniacy.
(Bolko): Wiedz o kruku, że w mym domu
Brak lekarza jest dyplomu,
Mogę jednak Tobie pomóc
Chciałbym cię po prostu wspomóc.
(narrator): Jak obiecał, tak uczynił,
Kroki lecznicze poczynił.
Kruk do zdrowia począł wracać
Dookoła się obracać.
(Bolko): Widzę Kruku, żeś silniejszy,
Głos twój coraz donioślejszy,
Skrzydełkami też już ruszasz
Nawet bandaż w kąty rzucasz.
(Bolko): Mówiąc wprost, innymi słowy,
Jesteś chyba już gotowy,
Na swe własne stanąć nogi
I polecić hen na drogi.
(kruk/karzełek): Byłem mocno poraniony,
Dziś już jestem wyleczony,
Wracam w swe rodzinne strony,
Etap ten jest zakończony
(Bolko): Mimo wielu wątpliwości
Dłużej cię nie mogę gościć,
Kruki z ludźmi choć są w zgodzie,
Razem nie żyją w przyrodzie.
(Bolko): Tam, cię czeka orszak cały,
Gdzie jest dwór twój ten wspaniały.
Kruki tam już na twój powrót
Wyczekują stojąc pośród.
(narrator): Po tym małym zamieszaniu,
Bolko usnął w swym ubraniu,
Nagle, słyszy głos donośny,
Miły oraz całkiem głośny:
(kruk/karzełek): „Witaj Bolko, cześć i czołem,
Tutaj jestem, tu pod stołem.
Dziś karzełkiem ja na krześle,
Dotąd krukiem, tak określę.
(kruk/karzełek): Tyś mi pomógł, tyś ocalił,
Tyś nikomu się nie żalił.
Za to szczerze ci dziękuję,
Roztropności zaś winszuję”.
(kruk/karzełek): Twoja dobroć i odwaga,
Niesłychana wręcz rozwaga,
Tyś niezwykłym jest młodzieńcem,
Jesteś moim ulubieńcem.
(kruk/karzełek): Mam ja dziś płaszcz purpurowy
Korona ozdobą głowy,
Bać nie trzeba się mnie wcale,
Chciałbym odejść w pełnej chwale.
(kruk/karzełek): Proszę cię o zaufanie,
Wierz mi, będę odtąd w stanie,
Zawsze być twym opiekunem,
Poznaj mnie - ja kruków królem.
(kruk/karzełek): Przyjmij proszę podarunek,
Niech to będzie twój ratunek,
Na wypadek, gdybyś kiedy,
Prawdziwej gdzieś zaznał biedy.
(kruk/karzełek): Ona siłę ma magiczną,
Czasem mówię, że kosmiczną.
No, bo czym to wytłumaczyć,
Co to może w ogóle znaczyć,
(kruk/karzełek): Że jej dźwięki tak donośne,
Słyszę, nawet gdy bezgłośnie,
Zagrasz w cztery świata strony
Wtedy stanę uzbrojony.
(kruk/karzełek): Wtedy będę ciebie bronił,
Od lotu nie będę stronił,
Pomoc ofiaruję wszelką,
Obietnicę składam wielką.
(kruk/karzełek): Żegnaj teraz przyjacielu,
Takich, jak ty nie ma wielu,
Jeszcze raz tobie dziękuję,
Nie uronić łzy spróbuję.
(Bolko): Królu kruków, żegnaj także
Wiedz, że tęsknię już, a jakże.
Cóż ja pocznę na tym świecie,
Wkrótce będę w wieku kwiecie.
(narrator): Nagle, widok niesłychany,
Karzeł znów w piórka ubrany.
W mgnieniu oka zaszła zmiana,
Kruk gotowy do latania.
(narrator): Tak pofrunął ptak przed siebie,
Bolko widział go na niebie,
W dłoni trzymał trąbkę srebrną,
Kruka szukał nadaremno.
(narrator): Biegło własnym torem życie,
Bolko wyrósł znakomicie,
Dobrym, dzielnym był mężczyzną,
Został świetnym hejnalistą.
(narrator): Przejął rolę ojca swego,
Miasta bezpieczeństwa tego,
Grając hejnał dnia każdego,
Strzegł, nie działo się nic złego.
(narrator): Bolko czuł się tak bezpiecznie,
Zawdzięczając to bezsprzecznie,
Spokojowi ducha, bowiem,
Miał talizman, że tak powiem.
(narrator): Ten optymizm nie był wieczny,
Wojny czas tak niedorzeczny,
Czasy ciężkie dla Poznania,
Choć był brak chęci w niej brania.
(obrońcy): „Poznaniacy do obrony,
Polski stańcie – uświęcony
Cel to usprawiedliwiony,
Do broni staną miliony.”
(narrator): Tak mówili ci rycerze,
Którzy będąc ciągle w wierze,
Poznań miłowali szczerze:
(obrońcy): „Wolności nikt nie odbierze”.
(narrator): Krzyknął jeden rycerz dzielny
W piękny poranek niedzielny:
(obrońcy): „Obce wojska się zbliżają,
Do bram miasta już pukają”.
(narrator): Nagle Bolko trąbkę chwycił,
Grą tą z wieży lud pochwycił,
Wszyscy prędko popędzili,
Groty strzał swych naostrzyli”.
(Bolko): „Zagram w cztery strony świata,
Może król ten wciąż gdzieś lata?
Może razem ze swym stadem,
Kruków król podąży śladem?”
(narrator): Jak pomyślał, tak uczynił,
Grą na wieży się przyczynił,
Że na niebie w dzień słoneczny,
Nagle zjawił się waleczny,
(narrator): Kruków król ze swą gromadą,
Cień nad obcym wojskiem kładą,
W złotej koronie na głowie,
Tak, jak było w ich umowie.
(kruk/karzełek): „Na ratunek dziś przybywam,
Stado do lotu podrywam”.
(narrator): Wnet na niebie kruków chmura,
Niczym strzały dzioby, pióra.
(narrator): Przegonione wojska wrogie
I zwycięstwo to tak drogie,
Tańce, hulanki, swawole,
(wszyscy razem): „Jesteśmy w naszym grajdole”.
(narrator): Bolko podwójnie się cieszył,
Po triumfie gdzieś się spieszył
Pragnął jeszcze porozmawiać
Z przyjacielem swym pogadać.
(narrator): Kruków król tylko powiedział,
Że gdy właśnie się dowiedział,
Że przyjaciel jest w potrzebie,
Szybko zjawił się na niebie.
(kruk/karzełek): „Jestem tak zadowolony,
Żem mógł stanąć do obrony,
Żem mógł wreszcie się odpłacić
Oraz dług wdzięczności spłacić”.
(narrator): Po tych słowach kruk odleciał,
Nigdy więcej nie przyleciał,
Bolko smutny, zatroskany,
Z czasem snuć zaczyna plany.
(narrator): Poznania burmistrzem został
I wyzwaniom nowym sprostał.
Lubił w ratuszowej wieży
Wspominać kruczych rycerzy.
(narrator): I choć trąbka zaginęła,
Ta legenda nie zginęła.
Hejnał słychać zaś codziennie,
Trębacze grają niezmiennie.
Komentarze
Prześlij komentarz