„Nadzieja i Radość”
Pomimo wielu prób
ratowania związku, Nadzieja uznała, że codzienne wojenki ze Złością nie wróżą niczego dobrego. Po długim czasie kłótni i nieporozumień,
związek ten rozpadł się. Wkrótce po tym zdarzeniu, Nadzieja dowiedziała się, że
już niedługo zawita do niej Radość. Zdała sobie sprawę z nadchodzących zmian w
jej życiu. Wiedziała, że szykuje się prawdziwy przełom. Była pewna tylko
jednego… dla Złości w jej życiu miejsca już nie było. Drzwi były dla niej
zamknięte.
Nadzieja spędzała
każdy wieczór na rozmowach z Radością. Przygotowywała ją na to, co zobaczy, gdy
będą już razem. Nadzieja dotykała ją szeptem, głaskała śpiewem i tuliła do snu
spacerem. Radość była bardzo szczęśliwa i zastanawiała się, czy po tej drugiej
stronie będzie jej równie dobrze i przyjemnie, co teraz. Kiedy jednak Radość
zasypiała, nastrój Nadziei zmieniał się diametralnie. Uśmiech znikał z jej
twarzy i zmęczenie dawało się we znaki. Nadzieja była wówczas sama, sama jedna
na tym wielkim świecie. Była ona bardzo wrażliwa i choć na co dzień nie
okazywała zbyt wielu emocji, to gdy pozostawała sama, często rozmawiała z
własnym sumieniem. Uczyła się wtedy, że najwyższą wartością jest życie i już
ono samo zasługuje na ogromny szacunek. Radość to czuła i była szczęśliwa.
Wiedziała bowiem, że Nadzieja jest przy niej, że pragnie jej dobra i szczęścia.
To poczucie w zupełności jej wystarczało.
Gdy nadszedł już
ten dzień, w którym Radość spotkała się z Nadzieją oko w oko, stało się coś
nieoczekiwanego. Nagle okazało się, że pomimo wcześniejszych rozmów, pomimo
dobrego kontaktu, nić porozumienia naderwała się. Między Nadzieją i Radością
pojawiła się bariera. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że nikt nie potrafił
racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego do tego doszło? Uzyskanie odpowiedzi na tak
postawione pytanie było istotne, jednak w gruncie rzeczy nie było
najważniejsze. Najistotniejszym było teraz to, żeby wyeliminować przeszkody,
które utrudniały kontakt z Radością i to, żeby zapewnić jej najlepsze z możliwych
warunki do rozwoju. Nadzieja wiedziała o tym, lecz mimo wielu prób i starań, nie była w stanie sama wkroczyć na właściwe tory codzienności.
Potrzebowała pomocy!
„Nadzieja
potrzebuje pomocy” – to wołanie dało się usłyszeć w najdalszych zakątkach wszechświata.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. We śnie, który od czasu pojawienia
się Radości spotykał się z Nadzieją bardzo rzadko, odwiedziło ją samo Życie.
Było to najważniejsze spotkanie ostatnich tygodni. Życie miało przed sobą
trudne zadanie, bowiem tak wielu trudności w dotarciu do adresata nie miało już
dawno. Przedzierało się przez cały szereg pytań i jeszcze więcej wątpliwości.
Błądziło szukając jedynej drogi prowadzącej do celu.
Życie jednak nie
dawało za wygraną, bo ono z natury swojej się nie poddaje. Tylko sobie znanymi
sposobami osiągnęło cel. Tak, pod osłoną ciemności, gdy za powiekami Nadziei
wreszcie pojawił się sen, Życie wykorzystało chwilę nieuwagi i niepostrzeżenie
stało się bohaterem gospodarza nocy. Teraz mogło przystąpić do działania.
Rozpoczęło swoją
opowieść. Nadzieja dowiedziała się, a właściwie przypomniała sobie, jak wielką
wartością jest Ono samo w sobie. Upewniła się, że dla Życia nie ma nic
niemożliwego i że Ono czeka tylko na
sygnał. Po jego uzyskaniu szybko pojawia się na ratunek. Tak, dla Nadziei był on
teraz potrzebny. A miało być nim danie wskazówki. Taka informacja miała okazać
się dla Nadziei bezcenna. Dlatego też Życie, nie czekając długo, pospieszyło z
pomocną dłonią. Ono wiedziało już dobrze, że Nadzieja nie ma zbyt wiele czasu
na sen. Dlatego nie zwlekało…
W tym śnie
Nadzieja spotkała się jeszcze z dobrym znajomym Życia… tak, to było Piękno.
Życie i Piękno są właściwie nierozłączne. Nadzieja uzyskała teraz pewność, że
jej zadaniem jest przekazanie Radości tej wiedzy, jaką posiadała ona sama.
Przystąpiła do działania. Informacji było wiele. Nadzieja wiedziała, że teraz
nie może już przestać, że rozpoczętego zadania nie może przerwać, żeby nie
skrzywdzić Radości. Nadzieja wiedziała też, że odtąd liczą się nie tyle same
słowa, ile konkretne działania. Radość nie rozumiała jeszcze zbyt wielu słów,
natomiast uczucia i emocje chłonęła całą sobą.
Zadanie to było
skomplikowane, ale z pomocą ponownie przyszło Życie. Uspokoiło Nadzieję i
poprosiło ją, żeby w chwilach zwątpienia i słabości, zawsze zwracała się
bezpośrednio do niego, bez żadnych pośredników. Dodatkowo Życie szepnęło
Nadziei, żeby ta pamiętała też o obecności Piękna. Tak, to właśnie o Pięknie,
Nadzieja powiedziała Radości już na wstępie. Radość zrobiła wówczas jedynie
wielkie oczy, nie rozumiejąc słów Nadziei. Nadzieja zauważyła to i nie czekając
długo podjęła działanie.
Pokazała Radości
niebo, pokazała słońce i ptaki. Później pokazała inne zwierzęta i rośliny.
Widząc wzruszenie na twarzy Radości, bez żadnych słów usiadła obok niej i
uśmiechnęła się. Na koniec pokazała jej jeszcze drzewa i… Korzenie. W tym
momencie mocno ją przytuliła.
To Życie wskazało
jej drogę, to ono pozwoliło Nadziei na to, by sama odkryła wartości, których
nieustannie poszukiwała. Teraz, gdy zrozumiała, co Życie miało jej do
przekazania, uzyskała wewnętrzny spokój. Odtąd kroczyła już dumnie przed
siebie, przekonując Radość, że razem tworzą harmonijną całość. Nadzieja była
Szczęśliwa. A gdy Szczęście, Nadzieja, Radość, Piękno, Korzenie i Życie
połączyły swoje siły, uświadomiły sobie dość prędko, że są ze sobą ściśle
związane i nie potrafią już bez siebie żyć. To właśnie wtedy pojawiła się
Miłość…
Komentarze
Prześlij komentarz