"Truskawkolandia"
Daleko,
daleko stąd, za wielkim morzem, na jeszcze większym oceanie było pewne
wyjątkowe królestwo. W królestwie tym żyli król, królowa i cała ich ogromna
rodzina. Było wiele sióstr i braci, kuzynek i kuzynów, cioć i wujków.
Księżniczek i książąt żyło w tym królestwie bez liku. Wyspa ta od najbliższego
lądu była oddalona o wiele, wiele kilometrów. Żyło się na niej bardzo
bezpiecznie. Każdy z książąt automatycznie po ukończeniu 18-tego roku życia
stawał się rycerzem. Pasowania na rycerza dokonywał zawsze król i zawsze z tej
okazji szykowano wielką truskawkową ucztę.
Truskawkowe
było wówczas wszystko – ciasta, torty, kubki, talerzyki, koktajle, lody, a
nawet słomki do napojów… oczywiście truskawkowych napojów. Dodatkowo wszystkie
ozdoby, jakie miały na sobie księżniczki i królowa także były truskawkowe.
Prawdę mówiąc, całe życie wyspy związane było z truskawkami, bo truskawek rosło
tu naprawdę dużo i były one nad wyraz smaczne.
Wracając
jeszcze do sprawy pasowania na rycerza, to niewątpliwie wartym odnotowania jest
fakt, że na wyspie tej w całej jej historii, nigdy nie było żadnej wojny. Ba,
nie było nawet ani jednej bitwy. Byli jednak rycerze, którzy stali na straży
bezpieczeństwa Truskawkolandii. Świadomość, że jest ktoś, kto bohatersko będzie
bronić całego królestwa wystarczała mieszkańcom.
W
związku z tym , że królewny i książęta-rycerze byli jedną wielką rodziną, król
wiedział, że więzy krwi stanowić będą wystarczający argument, żeby na wyspie
panował ład i porządek. Ponadto każdy mieszkaniec wiedział doskonale, jaka jest
jego pozycja w królestwie, jaką rolę ma do odegrania, jakie zadania zostają mu
powierzone i w jaki sposób powinien je wykonywać.
Pewnego
dnia stało się jednak coś nieoczekiwanego… Jedna z księżniczek i jeden z
książąt-rycerzy po zebraniu dość dużej ilości truskawek, zapakowali je na
pokład łódki i wypłynęli na ocean. Płynęli dość długo podjadając te truskawki,
aż tu nagle do ich łodzi podpłynął olbrzymi delfin. Już od pierwszego
spojrzenia widać było, że ma on ogromną chęć na spróbowanie truskawek. Było to
niebezpieczne, bowiem delfiny nie jedzą truskawek, ale ryby. Księżniczka i
książę-rycerz nie wiedzieli jednak o tej zasadzie i poczęstowali nimi delfina.
Nie minęło dużo czasu, a delfina mocno zaczął boleć brzuch. Na szczęście
niedaleko ich łodzi przepływał właśnie król. Kiedy zobaczył skręcającego się z
bólu delfina, bardzo się zmartwił. Zrobiło mu się przykro. Król bowiem mocno
kochał wszystkie zwierzęta i osobiście dbał o to, żeby żadnemu z nich w jego
królestwie nie działa się żadna krzywda.
Widząc
zwijającego się z bólu delfina, król czym prędzej rzucił się na ratunek. Wraz z
nim popłynął jeden z miejscowych książąt-rycerzy. To właśnie oni uratowali
delfina, który jeszcze przez kilka dni odczuwał skutki zjedzenia, tych jakże
smacznych dla ludzi owoców. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło, ale
pamiętajmy o tym, że nie wolno dokarmiać dzikich zwierząt, zwłaszcza jeśli nie
wiemy, czym żywią się one w naturze. W ten sposób możemy narobić im ogromnych
problemów zdrowotnych i sprawić im ból. Zwierzęta są naszymi przyjaciółmi, a
przecież nikt nie chce, żeby ktoś dla niego ważny, którego darzy się
szacunkiem, cierpiał. Dbajmy o naszych przyjaciół.
Komentarze
Prześlij komentarz