"Dotyk motyla"
Urodziny Helenki zbliżały się wielkimi krokami. Ten wyjątkowy dzień był
wyczekiwany przez nią z niecierpliwością. Przygotowania trwały. W końcu północ
wybiła i nadszedł dzień świętowania. Gdy dziewczynka obudziła się rano, za
oknem świeciło słońce. A to oznaczało, że zgodnie z planem, przyjęcie
urodzinowe odbędzie się w ogródku. Atrakcji dla dzieci przygotowanych było
naprawdę dużo. Prezentów Helenka otrzymała bez liku. Jednym z nich był konik-balonik.
Od chwili wręczenia go solenizantce, stali się oni dla siebie właściwie
nierozłączni. Helenka z dumą pokazywała go wszystkim zaproszonym gościom. Cały
czas trzymała go na lince, owiniętego wokół dłoni. Balon wypełniony był helem i
dlatego trzeba było zwracać szczególną uwagę na to, by nie uciekł. W takim
przypadku poleciałby wysoko, aż do samego nieba. Tego jednak Helenka chciała
uniknąć, bowiem konik-balonik bardzo przypadł jej do gustu. Zaproszonych na
przyjęcie gości było wielu, bowiem dziewczynka miała dużą rodzinę. Gdy po kolei
zjeżdżali się oni, Helenka witała ich wraz z konikiem-balonikiem. Mówiła: „To
jest Pomponik, poznajcie się”. W ten oto sposób konik poznał całą rodzinę. Solenizantka cały czas przytulała go do
siebie i mówiła do niego: „Jesteś tylko mój”.
Kiedy
goście stawili się już w komplecie, zaproszono wszystkich do stołu. Postawiony
został na nim przepysznie wyglądający tort, przygotowany przez mamę Helenki.
Następnie tata zapalił świeczki i powiedział: „A teraz Helenko, pomyśl
życzenie”. Helenka zdmuchnęła palące się świeczki i zrobiła tak, jak tata jej
powiedział. Nikt z zebranych nie poznał jednak życzenia, o którym pomyślała
dziewczynka. Był to najpilniej strzeżony sekret tego popołudnia. Jedynie
Pomponik znał tę tajemnicę, jednak można było być pewnym, że nie zdradzi jej
nikomu. Helenka mogła mu w pełni zaufać.
Urodzinowa
zabawa rozkręcała się z każdą minutą. Dzieci bawiły się na placu zabaw,
wchodziły po drabinkach, huśtały się w hamaku, kopały piłkę, budowały zamek z
piasku, bawiły się także w chowanego oraz w wiele innych zabaw na świeżym
powietrzu. Helenka cały czas jednak trzymała swojego balonika owiniętego wokół
dłoni. Co jakichś czas, Pomponik próbował wyrwać się z tego uścisku, żeby móc
swobodnie pobiegać po trawie. Chciał także wziąć udział w różnych zabawach i
stać się aktywnym ich uczestnikiem. Niestety, nie było to możliwe. Helenka tak
bardzo chciała mieć go przy sobie, że skutecznie krępowała jego ruchy i
uniemożliwiała mu oswobodzenie się. Z czasem, z pyszczka konika znikł uśmiech i
ze spuszczoną głową obserwował tylko to, co działo się wokół niego. Stracił
humor, bo nie tak wyobrażał sobie przebieg dzisiejszej zabawy. Liczył na to, że
będzie mógł choć pogawędzić z innymi dziećmi. Miał nadzieję, że solenizantka
pozwoli mu na odrobinę swobody i na spontaniczną zabawę z innymi. Stało się
niestety inaczej. Helenka tak bardzo związała się ze swoim balonikiem, że ani
myślała, żeby się nim podzielić. Wkrótce zaczęło przeszkadzać to nawet jej
samej, bowiem nie mogła swobodnie brać udziału w organizowanych zabawach.
Nagle, na
nosie Pomponika usiadł motyl. Było to zupełnie nieoczekiwane zdarzenie, ale
zarazem bardzo przyjemne. W nozdrzach zaczęło go tak mocno łaskotać, że psiknął
z całych sił. Kichnięcie było tak silne,
że aż linka, którą był złączony z Helenką, urwała się. W pierwszej chwili
balonik nie wiedział, co się stało i co ma teraz zrobić. Po kolejnym ułamku sekundy
poczuł, że zaczyna unosić się w powietrze. Zaczął biec przed siebie, najpierw
powoli stępem, następnie zaczął biec kłusem pod górę, aż wreszcie ruszył z
kopyta i popędził galopem w stronę słońca. Czuł się fantastycznie, a powiew
wiatru na jego grzywie uświadomił mu, cóż znaczy swoboda i nieskrępowane ruchy.
Na pyszczku konika znów pojawił się uśmiech, a jego oczy odzyskały blask.
Odtąd
obserwował przyjęcie, spoglądając na wszystko z góry. Patrząc na to, co się
dzieje z pewnej odległości, łatwiej było mu dostrzec to, co do tej pory było niewidoczne.
Nabrał nowych sił do działania i postanowił wykorzystać je w pełni.
Zaprzyjaźnił się z ptakami i odtąd już jako pegaz szybował w przestworzach.
Helenka zaś, gdy Pomponik urwał jej się ze sznurka, początkowo płakała okazując
swoje niezadowolenie. Było jej bardzo przykro, że jej nowy balonik opuścił ją.
Zastanawiała się przez kilka minut, dokąd poleciał i czy znalazł sobie inny
dom? Zaduma Helenki trwała jednak krótko, bowiem już po chwili inne dzieci
wciągnęły ją do zabawy. Dziewczynka wkrótce w pełni oddała się przyjemnościom
wynikającym z innych atrakcji.
Zabawa
trwała jeszcze przez kilka godzin. Wieczorem, gdy goście rozjechali się już do
swoich domów, a Helenka z rodzicami sprzątali po przyjęciu, dziewczynka
powiedziała: „Wiecie, teraz już zrozumiałam, że zbyt mocno ograniczałam
Pomponika. Nieustannie przytulałam go, ściskałam, głaskałam i całowałam. Nawet
nie zapytałam go, czy to lubi i czy mu się to podoba? Nie poznałam jego
potrzeb. A być może on oczekiwał więcej swobody i wolności? Być może jego
pragnieniem była zabawa także z innymi? Być może wcale nie chciał tego, bym tak
bardzo okazywała mu swoje uczucia? Zastanawiam się, czy nie lepiej byłoby,
gdybym podzieliła się nim z innymi dziećmi? Odpowiedzi na te pytania nigdy
jednak nie uzyskam. Wiem natomiast, że postąpiłam samolubnie i wcale nie jestem
z tego zadowolona. Pozostałe dzieci także chciały się przecież z nim pobawić.
Potrzebowały tego, a ja nawet tego nie zauważyłam. Myślę, że nawet nie chciałam
dostrzec ich niezaspokojonych potrzeb. Zarówno potrzeb dzieci, jak i konika.
Teraz wiem już, że mogłam postąpić inaczej. Wiem, że mogłam rozejrzeć się
dokoła i zatrzymać się na chwilę. Wówczas mogłabym zauważyć innych wokół mnie.
Czasu nie da się już jednak cofnąć, jednak po dzisiejszym dniu stałam się
mądrzejsza o nowe doświadczenie. Postaram się wykorzystać tę wiedzę w
przyszłości".
Gdy
Helenka położyła się już do swojego łóżka, a sen powoli zabierał ją do swojego
świata, nagle usłyszała głos Pomponika:
„
Chciałbym polecieć tak wysoko, jak ptak,
Z góry
wszystko podziwiać, cały ten świat,
Od dziś
jestem wolny, wolność to mój znak,
Będę
latać, jak ten motyl, oj tak, oj tak…”
Dziewczynka
odsłoniła zasłonę i spojrzała wysoko w stronę księżyca. Tam ujrzała lecącego
Pomponika, który nie będąc niczym skrępowany leciał przed siebie, śpiewając.
Frunął uśmiechnięty. Był szczęśliwy.
Komentarze
Prześlij komentarz